Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/313

Ta strona została przepisana.

W chwili gdy przechodził dziedziniec klasztorny, pod oknem celki swojego brata, posłyszał jak się to okno otwarło, podniósł głowę i ujrzał wychylające się surowe oblicze archidjakona:
— Idź do szatana — zawołał dom Kjaudjusz, oto są ostatnie pieniądze, jakie otrzymujesz odemnie
Jednocześnie ksiądz cisnął Jehankowi sakwę, która mu guz na czole wypędziła, a z którą żak odszedł, zarazem gniewny i uradowany jak pies uderzony kością pełną szpiku.