Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/322

Ta strona została przepisana.

oblężeniu Pontoise. oparty jestem prawicą o pagórek... Pazury Belzbuba! bracie! masz minę handlarza zajęczych skórek, a usiadłeś przy mnie? Jestem szlachcicem, przyjacielu. Łokieć przy tarczy, widziałże kto? Precz­‑że mi ztąd!... Hola! hej wy tam! ani mi śmiejcie bójki zaczynać! Jakto Józefku Dziubo, odważasz się narażać go na centnarowy kułak tego tam wołu? Idjoto! Non cuiquam datum est habere nasum... Zaprawdę ubóstwienia godnaś Leopoldynko Wierci­‑Uszko! Basta! Nazywam się Jehan Frollo, a brat mój jest arrhidjakonem. Niech go zaraza morowa pochłonie!... Wstępując do waszego zakonu, wyrzekłem się połowy domu położonego na tamtym świecie, którą to połowę brat mi przyobiecał. Dimidiam domum in paradiso. Mam lenność przy ulicy Tirechappe i wszystkie niewiasty zakochane są we mnie, co jest rzetelną prawdą jak to że święty Eljasz doskonałym był złotnikiem, że święty Wawrzyniec spalony został na skorupach z jaj i że pięć cechów miasta Paryża składają garbarze, kuśnierze, rymarze, trzosowniki i rękawiczniki. Przysięgam wam,

I niech pieprzówka nie zna mię
Przez rok ten cały, jeśli kłamię —

przysięgam wam towarzysze!... Śliczniutka moja, księżyc aż nadto nam świeci; spójrz no przez otwór jak tam wiatr miętosi i rozpędza obłoki. Tak