Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/330

Ta strona została przepisana.

modo wyraźnie ujrzał wtedy na placu rozpływające się w rozmaitych kierunkach morze mężczyzn i kobiet w łachmanach, uzbrojonych w kosy, piki, noże kuchenne, halabardy, których tysiączne ostrza pobłyskiwały. Dzwonnik niewyraźnie przypomniał sobie gmin ten oszarpany i mniemał, że poznaje tu wszystkie owe twarze, które kilka miesięcy temu królem trefnisiów go orzekły. Jednocześnie dziwaczne wojsko uczyniło kilka poruszeń, jakby zajmowało pozycję do, koła kościoła. Quasimodo wziął latarenkę i zeszedł na krużganek między­‑wieżowy, by się przyjrzeć bliżej i obmyśleć środki obrony.
Clopin Trouillefou przybywszy przed główny fronton Notre­‑Dame, armję swą ustawił istotnie w szyku bojowym. Tak więc piechotę swą roztasował że patrząc zdała i zgóry, możnaby w tem było znaleźć niejakie podobieństwo do rzymskiego trójkąta w bitwie pod Eknom, odyńcową głowę Aleksandra Wielkiego lub sławny klin Gustawa­‑Adolfa. Podstaw a tego trójkąta opierała się o stronę placu przeciwległą katedrze, zamykając w ten sposób ulicę do kościoła prostopadłą, bok jeden rozciągał się wzdłuż Szpitala głównego czyli Ś‑go Ducha, bok drugi zagradzał ulicę Saint­‑Pierre­‑auxBoeufs. Clopin Trouillefou umieścił się u wierzchołka, to jest u stóp świątyni, wraz z księciem Cyganji, naszym przyjacielem