Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/387

Ta strona została przepisana.

oliwka; rzucił się tedy do stóp Ludwika XI, wołając z rozpaczliwą mimiką i gestykulacją:
— Najjaśniejszy panie! nie uderzaj gromami w rzecz tak lichą. Najjaśniejszy panie, jesteś wielkim monarchą, potężnym, miejże litość nad biednym poczciwym człowiekiem, któremuby trudniej bunt wzniecić, niźli skrzesać iskry z bryłki lodu. Najmiłościwszy królu! wspaniałomyślność jest cnotą lwią i królewską. Słońcem jesteś, najjaśniejszy Panie! Oświadczam i klnę się, jako nie jestem towarzyszem łajdackiej chorągwi, ni złodziejem, ni hałaburdą. Bunt i rozboje nie idą za rydwanem Apollona. Jestem najwierniejszym i najpokorniejszym poddanym Waszej Królewskiej Mości; dobro i powodzenie jego domu, dniem i nocą mieć na oku i sercu jego jest obowiązkiem. Wszelka inna namiętność, coby go uniosła, wścieklizną by była. Oto są najjaśniejszy panie, doktryny moje w rzeczach dotyczących spraw państwa. Nie sądź mię przeto wedle wytartych łokci mojego kubraka. Przebacz mi królu i panie, a resztki onego zszargam na klęczkach w modłach bezustannych o zdrowie Twe i szczęśliwość niezachwianą. Jestem nawet trochę za wiele ubogi ale bynajmniej przez to nie przewrotny. Każdemu wiadomo, że wielkie bogactwa nie tworzą się słowy pięknemi i że najbieglejsi w księgach najmniejszy zimą ogień mają na ko-