Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/399

Ta strona została przepisana.

żywy został znaleziony na małej łączce przy błocku, kędy skonał i z wielkim swoim koniem szpakiem.
— Przyjacielu — rzekł król — mówisz o bitwie. Chodzi o rokosz. A z nim dojdę do ładu, jak skoro mi się spodoba brwi ściągnąć.
Tamten odparł obojętnie.
— To bardzo być może, najjaśniejszy królu. Znaczy, że w takim razie godzina ludu nie uderzyła jeszcze.
Wilhelm Rym uważał za niezbędne wtrącić:
— Panie Coppenole, mówisz do monarchy potężnego niezmiernie.
— Wiem o tem — odrzekł poważnie pończosznik.
— Pozwól mu mówić panie Rym, przyjacielu mój — podchwycił król — lubię taką w słowie otwartość; ojciec mój Karol VII powiadał, że prawda rozchorowała się na świecie. Jam był pewien, że i umarła już, spowiednika nie znalazłszy nigdzie. Mistrz Coppenole wyprowadza mię z błędu...
Wtedy kładąc poufale rękę na ramieniu Coppenole’a:
— Mówiłeś nam więc panie Jakóbie...
— Powiadam najjaśniejszy panie, że być może masz słuszność, że godzina ludu nie uderzyła tu u was jeszcze.