Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/41

Ta strona została skorygowana.
445

— Jak mogłeś zrobić coś podobnego, nędzniku? — krzyknął, chwytając gwałtownie Gringoire’a za ramię. — Czyliż Bóg tak cię już opuścił, żeś się odważył sięgnąć po tą dziewczynę.
— Przysięgam, wielebny ojcze, na moje miejsce w raju, — odparł Gringoire drżąc na całem ciele, — przysięgam że nigdym się jej nie tknął, jeżeli wam tylko o to chodzi.
— Dlaczegóż więc mówisz, o mężu i żonie? — spytał ksiądz.
Gringoire pośpieszył opowiedzieć mu, w jak można najkrótszych wyrazach, znaną już czytelnikowi historję, przygodę na Placu Cudów i ślub połączony z rozbiciem dzbanka. Słowem, według opowiadania Gringoire’a, ślub ów nie miał dotąd żadnych następstw, gdyż każdego wieczora cyganka znikała mu, podobnie, jak to uczyniła w noc poślubną.
— Przykre to bardzo, — dodał na zakończenie, — a pochodzi to stąd, że miałem nieszczęście ożenić się z dziewczyną niewinną jak nowonarodzone dziecię.
— Co chcecie przez to powiedzieć? — zapytał archidjakon, który się uspokoił stopniowo, słuchając opowiadania Gringoire’a.
— Jest to dosyć trudne do wytłomaczenia, — odpowiedział poeta. — We wszystkiem