Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/424

Ta strona została przepisana.

ralda posłyszała westchnienie. Ją dreszcz przejął; znanemi jej się wydały te westchnienia.
Łódka pozostawiona samej sobie zawróciła w tył, lecz człowiek w czerni opamiętał się, porwał znowu za wiosła i dalej piął się pod wodę. Okrążył przylądkowy cypel wyspy Notre­‑Dame i kierował się ku przystani Siennego­‑rynku.
— Aha! — powiedział Gringoire — mamy oto tam w dali dwór Barbeau... Spójrz­‑no mistrzu! Jest tam kapliczka uwieńczona sklepiepienie pełnem ozdób wybornie ciętych. Znajduje się tam również ogród ciekawy, składający się z sadzawki, ptaszyńca, zakola ech, alei gier, labiryntu, zwierzyńca i bezmiaru grót ciemnych, wielce miłych bogini Venus. Jest tam także pocieszne drzewo Wybujałką zwane, z powodu, że się pod niem odbywały schadzki pewnej sławnej księżniczki z konetablem Francji... Niestety my jacyś tam filozofowie tak się mamy do konetablów, jak główka kalafiorów lub wiązka rzodkiewki do ogrodu luwrskiego... Mój mistrzu, muszę ci opowiedzieć ową historyjkę dworu Barbeau. Skończyło się to wszystko bardzo tragicznie — śmiercią. Rzecz działa się w 1319 roku. za panowania Filipa V najdłuższego z królów francuskich. Sens moralny powieści taki, że pokusy ciała są zgubne i zwodnicze. Nie wpatrujmy się zbyt mocno w oblicze żony bliźniego,