Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/61

Ta strona została przepisana.

wym. Mięszanina liter gotyckich hebrajskich, greckich i rzymskich; napisy porozrzucane bez żadnego porządku, jedne na drugich, bezładnie; świeższe zakrywały dawniejsze, a wszystkie powikłane razem, jak gałązki krzaku, jak dzidy śród utarczki. W istocie, walczyły tu z sobą wszystkie filozofje, wszystkie marzenia, wszystkie mądrości ludzkie. Tu i ówdzie godło jakieś jaśniało pomiędzy innemi, jak chorągiew pośród dzid. Były to po większej części orzeczenia łacińskie lub greckie, w formułowaniu których celowały średnie wieki: Unde? inde? — Homo homini monstrum. — Astra, castra, nomen, numen. — Μἐνα ββλἰον, μεγα κακόν. — Sapere ande. — Fiat ubi vult. i t. d., czasami jakiś wyraz nie mający żadnego znaczenia: Άνανκοῴαγία; co skrywało być może gorzką aluzję do klasztornego życia, czasami znowu proste przykazanie karności kościelnej, wyrażone w sześciostopowym klasycznym wierszu: Coelestem dominum, terrestrem dicito domnum. Czerniły się także passim i wyciągi z hebrajskich ksiąg, czego Jehan, niewiele się już znający na greczyźnie, wcale nie rozumiał, na tem zaś wszystkiem, porozsiewane miałeś gwiazdy, postacie ludzi i zwierząt, trójkąty przecinające się, co czyniło pogryzmolony mur celki podobnym do arkusza papieru, po którym małpa wodziła maczanem w atramencie piórem.