Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/84

Ta strona została przepisana.

Co się zaś tyczy tej małej... Smeraldy, jak ją zwą... będę czekał na twe rozkazy, mistrzu... A ha! jeszcze jedno... gdy się znajdziemy u głównego wejścia do katedry, wytłómaczyć mi także raczysz, mistrzu, znaczenie owego ogrodnika, namalowanego tuż obok drzwi kościelnych. Czy to Siewca?... No, ale nad czemże się tak Wasza wielebność zamyśliła?
Skupiony w sobie Klaudjusz nic już nie słyszał. Charmolue powiódłszy okiem w kierunku jego spojrzenia, ujrzał, że wzrok księdza wlepiony był w dużą sieć pajęczą, rozpiętą w okienku. W tej chwili zbłąkana mucha, szukająca marcowego słońca, tylko co rzuciła się na sieć i w niej ugrzęzła. Za poruszeniem siatki, ogromny pająk wysunął się nagle ze środkowej swej kryjówki, poczem skokiem jednym dopadł muchę, którą zdusił zaraz przedniemi łapkami, i jął ohydnym pyszczkiem obmacywać główkę ofiary.
— Biedna mucha, — powiedział prokurator królewski przy sądzie duchownym i podniósł rękę, aby ją ratować.
Archidjakon jakby zbudzony znienacka, pochwycił go za łokieć z konwulsyjną gwałtownością.
— Mistrzu Jakóbie, — zawołał, — nie mięszaj się do wyroków przeznaczenia.