Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.I.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.
17
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

Jehan, pan placu, mówił z tryumfem:
— Zobaczysz, choć jestem bratem uczonego alchemika.
— Panowie! to lud z uniwersytetu!... nie umieją nawet praw naszych szanować; w mieście jest umajenie i fajerwerk, dyalog i ambasadorowie w Cité — w uniwersytecie zaś nic!
— Przecież plac Maubert jest dość obszerny — odezwał się jakiś młodzik uwieszony na stole.
— Precz z ich zabawami — krzyczał Jan.
— Trzeba dziś wyprawić fajerwerk na polu Gaillard — odezwał się inny — i popalić książki pana Andrzeja.
— I stół jego pisarzy!
— I rózgi sierżantów!
— I stoły przekupniów.
— I ławki rektora.
— Precz z panem Andrzejem, z księgarzami, pisarzami, teologami, lekarzami i uczonymi.
— A to koniec świata!... — szemrał pan Andrzej, trąc uszy.
— Otóż jeden uczony... teraz właśnie przez plac przechodzi — zawołał jeden z uliczników w oknie siedzący.
I odwrócił się do placu.
— Czy w rzeczy samej nasz zacny mistrz Thibaud? — zapytał Jehan Frollo du Moulin, który, siedząc na kapitelu kolumny, nie mógł widzieć, co się na placu dzieje.
— Tak, to on! to on! — odpowiedzieli inni — to on, mistrz Thibaud.