Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.I.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.
26
WIKTOR HUGO.

Nieznajomy chciał się oddalić; lecz dwie ciekawskie puścić go nie miały ochoty.
— Panie — rzekła z żywością Gisquetta — wszak znasz tego żołnierza, który w dyalogu ma grać rolę dziewicy.
— Chcesz pani powiedzieć zapewne, rolę Jowisza?
— Tak, tak — odrzekła Lienarda — ah! jaka ona niedorzeczna! czy pan znasz Jowisza?
— Michała Giborne — odrzekł obcy — tak, pani.
— Piękną ma brodę — mówiła Lienarda.
— Czy to piękne, co będą mówili? — zapytała bojaźliwie Gisquetta.
— Bardzo piękne — odrzekł bez wahania nieznajomy.
— A co to będzie takiego? — zapytała Lienarda.
Sąd Najświętszej Panny. Dyalog bardzo moralny.
— Ah! to co innego — odparła Lienarda.
Nastąpiło krótkie milczenie, które nieznajomy przerwał.
— To jest dyalog zupełnie nowy, pierwszy raz grany.
— A więc to nie ten — mówiła Gisquetta — co grali przed dwoma laty, w dzień przybycia legata, w którym trzy piękne występowały dziewice.
— Syreny — mówiła Lienarda.
— Zupełnie nagie — dodał mężczyzna.
Lienarda ze wstydem spuściła oczy, Gisquetta spojrzała na nią, uczyniła toż samo, mówiła przecież z uśmiechem: