Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.I.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.
27
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

— A to było pocieszne. Dzisiejszy dyalog jest napisany umyślnie dla Małgorzaty Flamandzkiej.
— Czy będą śpiewać sielanki? — zapytała Gisquetta.
— Broń Boże! — rzekł nieznajomy — w dyalogu nie trzeba mieszać rodzajów. Żeby to była komedya.
— Szkoda — odparła Gisquetta. Wtedy przy fontannie Ponceau byli ludzie i kobiety dzikie, którzy walczyli i śpiewali sielanki.
— To co przystoi dla legata, nie wolno księżniczce.
— I przy nich — dodała Lienarda — grali na wielu instrumentach.
— A dla ochłodzenia przechodzących — mówiła Gisquetta — fontanna trzema otworami wyrzucała wino, mleko i hypokras, które pił każdy, kto chciał.
— Nad Ponceau zaś — mówiła dalej Lienarda — pod Trójcą świętą, była pasya z osób milczących.
— Ah! pamiętam, pamiętam — zawołała Gisquetta. Bóg na krzyżu pomiędzy dwoma łotrami po lewej i po prawej.
Tutaj obiedwie znajome, przypominając sobie wjazd legata, zaczęły mówić razem.
— A dalej pod porte aux peintres były inne osoby bardzo bogato ubrane.
— Pod źródłem świętego Inocentego strzelec ścigał łanię z psami i przy odgłosie trąbek.
— A w jatkach paryskich rusztowanie, przedstawiające bastylię w Dieppe.
— A kiedy legat przechodził, pamiętasz Gisquetto, dano znak do sturmu i wszystkim anglikom popodrzynano gardła.