Biedny Grintoire! huk wszystkich petard u świętego Jana, wystrzał dwudziestu kul, pęknięcie kamienia w wieży de Billy, w czasie oblężenia 29 września 1465 r., który zabił siedmiu burgundczyków odrazu, eksplozya prochu zamkniętego w Temple, mniejby mu słuch naruszyły w tej chwili uroczystości dramatycznej, niż te wyrazy odźwiernego: Jego eminencya kardynał de Bourbon.
Piotr Grintoire ani się lękał kardynała, ani go lekceważył. Nie był słabym, ani tak zuchwałym. Prawdziwy katolik jakby powiedziano dzisiaj, Grintoire miał ducha mocnego, wzniosłego, umiejącego środek zachować (stare in dimidio rerum), który godzi filozofię z potrzebą i wszystko znieść umie. Nieoszacowany skarb podobny umysł, który jakby za pomocą kłębka Aryandy umie się wycofać z labiryntu namiętności ludzkich. Zawsze go można napotkać, wszędzie tym samym, to jest według czasu i potrzeby. Nie