Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.I.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.
46
WIKTOR HUGO.

sam był widok: Rolnictwo i Duchowieństwo, Szlachetność i Handel; wielu zaś wolało na nie patrzeć w naturze, tak w ambasadzie flamandzkiej, jak we dworze biskupim, tak pod suknią kardynała jak i zacnego Coppenola, niż na figury napuszone, nienaturalne, mówiące wierszem: jednem słowem na takie, jakiemi je uczynił Grintoire.
Jednak gdy nasz poeta widział nieco przywróconą spokojność, użył wybiegu.
— Panie — rzecze, zwracając się do jednego ze swoich sąsiadów — szanowny panie, czy można zacząć?
— Co takiego? — rzekł sąsiad.
— Prolog — mówił Grintoire.
— Jak się panu podoba — odparł zapytany.
To wpółzezwolenie dostateczne było dla Piotra Grintoire, który losu swego nie chcąc komu obcemu powierzać, zmieszał się z tłumem i zaczął wołać na całe gardło. Prolog! prolog, nanowo.
— Co tam u djabła! — mówił Jan de Molendino, czego oni tak krzyczą? (Grintoire krzyczał za czterech) koledzy, czy dyalog nie skończony?.. Co oni chcą zaczynać nanowo?
— Nie, nie — zawołali ulicznicy — precz z dyalogiem, precz!
Grintoire nic na to nie zważał i krzyczał coraz mocniej: zaczynać nanowo! zaczynać nanowo!
Krzyki zwróciły uwagę kardynała.
— Panie rządco pałacu — rzecze do mężczyzny czarnego, który o kilka kroków od niego siedział — czy ci szaleńcy powaryowali?
Rządca pałacu był to rodzaj urzędnika amfibii, ro-