na zachodnią. Nic nie mogło oczarować słuchaczy, wszystkich oczy tam były zwrócone i twarze nowoprzybyłych, i ich przeklęte nazwiska, i ich ubiory były przedmiotem ciągłej ciekawości. Ah! to okropność, to rozpacz. Oprócz Gisquetty i Lienardy, które wciąż się zwracały ku scenie, ilekroć Grintoire pociągał je za rękawy, wyjąwszy ich otyłego sąsiada — nikt nie słuchał, nikt nie chciał patrzeć na nieszczęśliwy dyalog.
Z jakąż goryczą patrzał na walący się po kawałku budynek sławy i poezyi! Wspomnieć o tem, że lud chciał wieszać sierżantów za opóźnienie dyalogu, a potem oczy od niego odwrócił, to aż złość bierze. Otóż to przypływ i odpływ humoru i łask ludu.
Niegrzeczne monologi odźwiernego ustały i można było mieć nadzieję, że spokojność potrwa, a nawet sam Grintoire odetchnął, licząc, że sam dyalog żadnej nie dozna przeszkody; gdy oto pan szewc Coppenole nagle powstaje i tę obrzydliwą ma mowę:
— Panowie mieszczanie i kołtuny paryscy, dyabli wiedzą, co tu będziemy robili. Widzę, że ci hultaje w szopie niedługo bić się będą. Nie wiem, co wy nazywacie dyalogiem, ale dalibóg to dyablo nudne; od kwadransa czekam, rychło który kozła wywróci, ani się dopatrzyć! Patrzeć na naszych kuglarzy w Roterdamie, a — to wcale co innego!... Gdyby przynajmniej jaki cygański pokazali taniec, a tu tylko gadają i gadają. W Gand na uroczystości błaznów bawimy się jak należy i otóż opowiem, jak to idzie. Zgromadza się kupa ludzi, jak tutaj, później każdy zkolei wyściubia łeb i wykrzywia się na wszystkich; ten, który
Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.I.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.
49
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.