W mgnieniu oka wszystko było gotowe do wykonania myśli Coppenola. Mieszczanie, studenci, żebracy, wszyscy się jęli do dzieła. Mały budynek, położony wprost marmurowego stołu, był wybrany na teatr wykrzywiań. Stłuczona szyba w rozecie nad drzwiami miała służyć do wytykania głów na publiczność. Żeby się tam dostać, postawiono dwie beczki jedna na drugiej, Bóg wie skąd wywleczone, i miano po nich się czołgać. Podług ustawy, każdy kandydat, kobieta lub mężczyzna, bo nawet płeć żeńska mogła zostać głową błaznów, nawet i słusznie, miał sobie przykrywać twarz i być ukrytym w kaplicy, aż do chwili ukazania się. W jednej minucie kaplica była pełna współzawodników i zamknęła się przed natrętnymi.
Coppenole ze swego miejsca wszystkiem zarządzał, wszystkim dawał rozkazy. W czasie rozruchu