Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.I.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.
52
WIKTOR HUGO.

przygotowań kardynał, równie jak Grintoire nieukontentowany, pod pozorem nieszporów wyniósł się z całym swoim orszakiem, a gmin tak baczny na jego przybycie, bynajmniej tego nie zauważył. Wilhelm Rym sam tylko spostrzegł odwrót jego eminencyi. Uwaga ludu równie jak słońce przenosi się z miejsca na miejsce; najprzód utkwiona w jednym rogu sali, zatrzymała się we środku — i teraz jest na drugim krańcu. Stół marmurowy, trybuna — miały swoją porę, a teraz przyszedł czas na kaplicę Ludwika XI. Otwarto pole dla wszystkich szaleństw, bo zostali tylko flamandczykowie i gmin.
Zaczęto wykrzywiania. Pierwsza figura, jaka się ukazała, miała powieki wywrócone, gębę otwartą i wykręconą jak mordę, czoło tak zmarszczone jak buty huzarskie z czasów cesarstwa; śmiech z niej powstał tak trudny do powściągnienia, że Homer byłby go godnym uznał Iliady. Przecież wielka sala była także Olimpem, a Jowisz i Grintoire musieli to wiedzieć najlepiej. Nastąpiło drugie i trzecie wykrzywienie, następnie czwarte i piąte, a za niemi śmiechy i oklaski. Było coś w tem widowisku tak nadzwyczajnego, tak upajającego, że czytelnikom naszym tego wyjaśnić nie możemy. Prosimy tylko wyobrazić sobie szereg twarzy przedstawiający wszystkie geometryczne figury, od trójkąta aż do trapeza, od ostrosłupa aż do wielościanu, wszystkie wyrazy twarzy, wszystkie wieki, od zmarszczek nowonarodzonego, aż do karbów umierającego; wszystkie fantasmagorye religijne od Fauna aż do Belzebuba; wszystkie zwierzęce profile, od mordy aż do dzioba, od twarzy aż do pyska. Prosimy wy-