Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.I.djvu/78

Ta strona została uwierzytelniona.
76
WIKTOR HUGO.

Naprzód szedł Egipt. Książę egipski na czele konno, ze swymi hrabiami pieszymi, trzymającymi cugle; za nimi cyganie i cyganki pomieszane i niosące dzieci nagie na ramionach; wszyscy dygnitarze i lud w gałganach i łachmanach. Następnie szło królestwo Argot, to jest wszyscy złodzieje, podzieleni na stopnie dostojeństwa. Szli po czterech ze znakami swojej godności, jedni kulawi, drudzy chorzy na ręce, inni zgarbieni, jedni mający rany, inni tylko poobwijani w łachmany, wszyscy jednak z tytułami, ci sieroty, ci ubodzy, ci nieszczęśliwi, ci kalecy i t. d. i t. d. W pośrodku nich rozpoznać można było króla Argot, jadącego na małym wózku, ciągnionym przez dwa psy. Za temi dwoma państwami następowało Galilejskie królestwo. Wilhelm Rousseau, władca cesarstwa Galilejskiego, szedł poważnie w purpurowej sukni, poplamionej winem; przed nim skoczki, kuglarze, śpiewacy i rozmaity gatunek ludzi. Nakoniec szedł rząd urzędników parlamentu, umajonych w kwiaty, ubranych w suknie czarne, z muzyką godną szabasu i z wielkiemi, żółtemi, woskowemi świecami. W pośród tłumu konfraternia błaznów niosła na ramionach nosze, a na nich nową głowę błaznów, dzwonnika od Najświętszej Panny, garbusa Quasimodo.
Każdy z oddziałów tej szczególnej procesyi miał oddzielną muzykę. Cyganie grali na bębenkach i dzwonkach; Argotczycy, rasa mało muzykalna, na rogach, dudach i kobzie; królestwo Galilejskie niżej jeszcze stało, bo zaledwie widać u niego było trójkącik, pierwiastkowy instrument. Około głowy błaznów rozlało się morze ówczesnej harmonii — rogi, trójkąty, fle-