Okna zamknięto — przecież Grintoire nie mógł powiązać swych myśli.
Szczęściem znalazł ich wątek, dzięki cygance i kozie, które ustawicznie szły przed nim; obiedwie miłe stworzenia, mające kształtne nóżki, zwinność i zgrabność.
Ulice poczęły być coraz ciemniejsze i coraz puściejsze. Na gaszenie ognia przedzwoniono oddawna i tylko kiedy-niekiedy słyszeć się dawały kroki przechodzących; gdzie-niegdzie widać jakie światełko. Grintoire wszedł za cyganką w labirynt uliczek i zaułków, których nazwać niepodobna. — Otóż rozumna ulica — mówił Grintoire, idąc na traf po nieznanych sobie miejscach, po których jednak cyganka postępowała krokiem pewnym, a nawet coraz szybszym; on zaś nie wiedział, gdzie się znajduje. Na zakręcie jednej z uliczek ujrzał wysokiego mężczyznę w czarnym stroju i przy świetle jednego z domów mógł zauważyć jego rysy.
Oddawna cyganka widziała go za sobą; kilkakroć nawet niespokojnie zwróciła się ku niemu i, rzuciwszy okiem, szła dalej.
Grintoire, gdy nań patrzyła, widział na jej twarzy uśmiech wzgardliwy. Opuścił więc głowę, zaczął liczyć kamienie w bruku i iść cokolwiek zdala. Gdy stracił ją z oczu, usłyszał krzyk przeraźliwy.
Pośpieszył.
Ulica była ciemna. Przecież przy świetle lampy, która gorzała w latarni przed wizerunkiem Najświętszej Panny, umieszczonym na jednym z domów, poznał rysy cyganki, wydzierającej się z rąk dwóm męż-
Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.I.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.
82
WIKTOR HUGO.