Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.I.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.




VI.
Dzbanek stłuczony.

Biegnąc, ile mu sił stało, nie wiedząc gdzie, przeskakując rynsztoki, potykając się o kamienie, nasz poeta zadyszany zatrzymał się, jakgdyby go ktoś porwał za kołnierz. — Zdaje mi się, Piotrze Grintoire — mówił do siebie, obcierając czoło — że lecisz jak szalony. Ulicznicy także się ciebie ulękli i mogłeś słyszeć, jak uciekali ku północy. Przy tem oni uciekli, a zostawili sienik, który powinieneś uważać jako dar opatrzności, abyś na nim spoczął, albo żebyś z niego ogień sobie zrobił. Bądźcobądź sienik ten jest darem nieba. Najświętsza Panna może umyślnie śmierć zesłała kowalowi, a ty uciekasz jak Pikard przed francuzem — ach! jakiżeś głupi, panie Piotrze Grintoire.
Odwrócił się i chciał znaleźć sienik — napróżno. Błądził długo po ciemnych i krętych uliczkach, nakoniec zawołał:
— Przeklęte zaułki, chyba was dyabeł budował!
Ten wykrzyknik pocieszył go nieco, a różowe światełko, które ujrzał na rogu uliczki, podniosło je-