Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.II.djvu/145

Ta strona została skorygowana.
145
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

dzi, że są imiona kobiet, mające tajemniczą władzę, które dobrze w czasie działania wymawiać. Czytajmy, co o tem mówi Manu: „Gdzie kobiety są poważane, tam bóstwo cześć odbiera; gdzie są lekceważone, daremnie się modlić. Czyste usta kobiety, to źródło ożywcze, to promień słońca. Imię kobiety powinno być mile brzmiące, łagodne i kończyć się na długie samogłoski...“ Tak, mędrzec ma słuszność — w rzeczy samej, Marya, Zofia, Esme... Przekleństwo!... zawsze ta myśl.
I zamknął gwałtownie księgę.
Położył rękę na czole, jakby chciał odpędzić niepokojącą go myśl; następnie wziął ze stołu gwóźdź i młotek, którego trzonek miał kabalistyczne napisy.
— Od niejakiego czasu — rzecze z gorzkim uśmiechem — wszystkie moje doświadczenia nie wiodą mi się — idą namarne! jedna mię myśl opanowała i mózg mi pali. Nawet nie mogłem odszukać tajemnicy Kassyodora, którego lampa pali się bez oliwy i knota. Rzecz jednak tak prosta!
— Do licha! — rzekł Jan do siebie.
— Dosyć jednej myśli — mówił alchemik — ażeby człowiek ogłupiał. Och! jakby mię wyśmiewał Klaudyusz Pernelie, który niczem Flamela od wielkiego przedsięwzięcia nie mógł odwrócić. Jakto!... Wszak mam w moim ręku magiczny młotek Zechiela, którym ilekroć uderzył w ścianę, przybijał nim nieprzyjaciela, choćby o dwa tysiące mil odległego. Wszak mam gwóźdź i młotek w ręku. Jednak wprzódy trzeba wynaleźć wyraz magiczny, który Zechiel powtarzał.
— Mniejsza o to — pomyślał Jan.