Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.II.djvu/148

Ta strona została skorygowana.
148
WIKTOR HUGO.

Powiedz mi, co znaczy ta zaczepka małego wicehrabiego Ramonchamp?
— A czemuż — odpowie Jan — ten głupiec najeżdżał koniem na naszych żaków.
— A dlaczegoś Mahietowi Fargel rozdarł odzież? Tunicam dechiraverunt, jak opiewa skarga.
— Nędzna kapota! — odrzekł Jan.
— Skarga mówi tunicam, a nie cappotam. Czy nie umiesz połacinie?
Jan nic nie odpowiedział.
— Tak! — mówił alchemik, potrząsając głową. — Oto teraz widzę, że nic nie umiesz. Połacinie zaledwie rozumiesz, syryjskiego nie znasz zupełnie, greckiego nie lubisz...
Jan śmiało podniósł oczy.
— Mój bracie, — rzecze — czy pozwolisz, abym ci wytłómaczył wyraz, napisany na murze?
— Jaki wyraz?
— ΑΝΑΓ’ΚΗ.
Lekki rumieniec powlókł lica alchemika, jak dym, wychodzący z wulkanu, objawia ukryte w jego głębi wrzące pierwiastki.
— A więc... cóż znaczy ten wyraz?
Fatalizm.
Klaudyusz zbladł, a Jan mówił dalej:
— Wyraz zaś pod spodem Αναγνεία znaczy nieczystość. Widzisz więc, że umiem pogrecku.
Alchemik milczał. Ta lekcya greckiego w zadumę go wprawiła. Mały Jaś, mający przebiegłość zepsutego dziecięcia, osądził tę chwilę za stosowną do wyrażenia swej prośby; głosem więc łagodnym zaczął: