Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.II.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.
39
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

— Podług mnie — mówił Klaudyusz Frollo — każdy promień gwiazdy jest nicią, mającą związek z głową człowieka.
— A więc w cóż wierzysz? — zawołał ojciec Tourangeau.
Astrolog milczał, nie wiedząc, co odpowiedzieć, następnie wymknęły mu się te wyrazy z ponurym uśmiechem: Credo in Deum.
Dominum nostrum — dodał ojciec Tourangeau, robiąc znak krzyża.
Amen! — rzekł Coictier.
— Szanowny panie, — mówił ojciec Tourangeau — bardzo mi przyjemnie widzieć w tobie tyle religii. Lecz jako uczony, czy jesteś tak mądry, abyś w żadną ludzką mądrość nie wierzył?
— Bynajmniej! — odpowiedział astrolog, chwytając za rękę ojca Tourangeau, i błyskawica strzeliła mu z oczu — bynajmniej nie zaprzeczam istnieniu mądrości. Nie napróżno czołgałem się tak długo po ciemniach wiedzy, nie napróżno tyle zażyłem trudu, abym nie spostrzegł światła, odbicia mądrości Boskiej.
— I cóż więc masz za pewne, panie Frollo? — zapytał ojciec Tourangeau.
— Alchemię.
Coictier wykrzyknął:
— Przez Boga! panie Klaudyuszu — alchemia bezwątpienia ma swoją racyę bytu, lecz czemuż ubliżasz medycynie i astrologii?
— Próżność wasza, mądrość niebieska! — rzekł z powagą astrolog.