Czytelnicy zechcą nam wybaczyć, że się zatrzymamy na chwilę nad zrozumieniem myśli, zawartej w zagadkowych wyrazach alchemika: Ta tę zabije: książka zabije gmach.
W naszem rozumieniu myśl ta ma dwie strony. Najwpierw myśl człowieka kasty. Trwoga człowieka interesowanego przed nowym posłannikiem, drukiem — przestrach i olśnięcie człowieka, żyjącego przeważnie myślą, przed światłem wynalazku Guttenberga. Było to słowo wcielone i słowo pisane, uciekające przed słowem drukowanem; coś podobnego do trwogi wróbla, który drży przed rozwiniętemi skrzydłami jastrzębia; był to krzyk proroka, pojmującego wyzwolenie się ludzkości, widzącego podkopane przesądy, przeczuwającego upadek starego porządku; były to przeczucia filozofa, przenikającego tryumf myśli, wybicie się jej z pod narzuconej władzy; była to trwoga żołnierza, patrzącego na okutego barana i mówiącego: baszta upadnie.