Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.II.djvu/67

Ta strona została skorygowana.
67
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

żeli się wydaje. Wszyscy garbaci noszą głowę dogóry, wszyscy zająkliwi nie perorują, wszyscy głusi mówią cicho. Co do niego, przyznawał nieco nieposłuszeństwa uszom, ale to przed zaufanymi przyjaciółmi.
Rozejrzawszy sprawę Quasimoda, odwrócił głowę i oczy przymrużył, zapewne dla nadania sobie większej powagi i okazania słuszności wyroku. W tej pozie urzędowej zaczął badanie.
— Jak się nazywasz?
Tego wypadku prawo nie przewidziało, aby głuchy badał głuchego.
Quasimodo, któremu nikt nie wytłómaczył zadanego pytania, wytrzeszczył oko i nic nie odpowiedział. Sędzia głuchy, nieostrzeżony o głuchocie obwinionego, sądził, że mu odpowiedziano i mówił dalej ze zwykłym spokojem:
— Ile masz lat?
Quasimodo nic nie odpowiedział. Sędzia, znów zadowolony, mówił:
— Jakiegoś stanu?
Znowu milczenie. Audytoryat spojrzał jednak po sobie.
— Dosyć! — rzekł Floryan, sądząc, że obwiniony odpowiedział na trzecie pytanie. Jesteś oskarżony przez nas, primo — o nocne zamieszki, secundo — o napad na kobietę bezbronną, in praejudicium metricis, — tertio o niesforność i nieposłuszeństwo względem łuczników króla, naszego pana miłościwego. Wytłómacz się co do tych trzech zarzutów. Pisarzu, czyś napisał, co zeznał obwiniony?