Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.II.djvu/70

Ta strona została skorygowana.
70
WIKTOR HUGO.

— Jeżeli o mój wiek idzie, — mówił Quasimodo — myślę, że na Święty Marcin będę miał lat dwadzieścia.
Prewot nie mógł już dłużej wytrzymać.
— To ty sobie jeszcze żartujesz z władzy kasztelańskiej! Czekajże nędzniku!... Dalej sierżanci! zaprowadzić go na plac de Grève i ćwiczyć przez całą godzinę.
— To mi dopiero sprawiedliwie osądzony! — zawołał ze swego kąta Jehan Frollo du Moulin.
Prewot odwrócił się, iskrzącemi oczyma spojrzał na Quasimoda i rzekł:
— Pisarzu! dodaj w protokule jeszcze karę dwunastu denarów, z których połowa na kościół Świętego Eustachego. Szczególniejsze mam do niego nabożeństwo.
Po napisaniu, podano wyrok prewotowi, który go podpisał i pieczęć położył. Jehan Frollo i Robin Poussepain śmieli się na całe gardło. Quasimodo patrzył wokoło siebie pełen zdziwienia.
W chwili, gdy pan Floryan Barbedienne odczytywał wyrok, pisarz uczuł litość dla biednego garbusa i w nadziei zmniejszenia mu kary, zbliżył się do audytora i rzekł:
— Ten człowiek jest głuchym.
Sądził, że ta wspólność kalectwa obudzi litość dla obwinionego. Lecz wiemy, że pan Floryan Barbedienne nie chciał się przyznać do głuchoty; następnie nie słyszał, co mu mówił pisarz i dlatego odpowiedział: