Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.II.djvu/81

Ta strona została skorygowana.
81
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

nie chcę, aby mi się przytrafiło coś podobnego, jak Pakiecie Chante-fleurie.
— O! tę historyę musisz nam opowiedzieć — mówiła Gerwaza, biorąc ją za rękę.
— Najchętniej; ale to szczególniejsza, że wy te go nie wiecie! Opowiem więc wam — ale niema potrzeby przystawać. Kiedy Pakietta Chante-fleurie miała jak ja lat osiemnaście — sama sobie winna, że w trzydziestym roku życia nie ma, jak ja, męża i dzieci — była ona córką Guybertota, minstrela w Reims, tego samego, który grał przed Karolem VII w czasie koronacyi. Gdy umarł ojciec, Pakietta była dziecięciem i pozostała jej tylko matka, siostra Mateusza Pradon, mieszkającego w Paryżu, przy ulicy Pasin-Garlin, który umarł w przeszłym roku. Widzicie więc, moje panie, że z pięknej pochodziła familii. Matka jej, bardzo dobra kobieta, nauczyła ją trochę haftować, co nie było wystarczającem na kawałek chleba; obiedwie mieszkały w Reims, przy ulicy Folle-Peine. To co teraz powiem, zapamiętajcie dobrze, bo stąd poszło nieszczęście Pakietty. W roku 61, w czasie koronacyi królewskiej, Pakietta była tak wesołą i piękną, że ją nazywano Chante-fleurie (śpiewajacym kwiatem). Biedna dziewczyna! Miała śliczne zęby i lubiła się śmiać, aby je pokazywać; dziewczyna zaś, która śmiać się lubi, będzie płakała — ładne ząbki gubią piękne dziewczęta. To się też stało i z Chante-fleurie. Obie z matką ciężko pracowały na wyżywienie, bo strasznie podupadły po śmierci ojca. Haft niewiele przynosił im zysku, zaledwie wyżyć zeń mogły. W zimie, a było to tego samego roku 61, biedne nie miały ani światła, ani