Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.II.djvu/82

Ta strona została skorygowana.
82
WIKTOR HUGO.

opalu, a zima była ciężka i mróz rumienił policzki Pakietty. Mężczyznom się to podobało i nazwali ją Różą a my widzieliśmy, że była zgubioną, bo w niedzielę przyszła do kościoła ze złotym krzyżykiem na szyi. Miała wtedy lat czternaście, pomyślcie tylko! Kochał się w niej najprzód vice-hrabia Cormontreuil, który ma swój zamek o trzy mile od Reims; następnie pan Henryk de Triancourt; później Chiart de Beaulion, sierżant; dalej Guery Aubergeon, służący króla; po nim Macé de Fupus, cyrulik Delfina. Spadała coraz bardziej, aż wkońcu dostała się Thierremu de Mer, latarnikowi. Biedna Chante-fleurie była dla wszystkich — i straciła wszystko co miała.
— To bardzo zwyczajna historya; — rzekła Gerwaza — jeszcze nie widzę przyczyny, dlaczego nienawidzi cyganów.
— Cierpliwości! zaraz usłyszysz. — W 66 roku, a miała wtedy lat szesnaście, powiła dziewczynkę. Biedaczka bardzo była szczęśliwą, bo dziecka pragnęła. Matka jej, poczciwa kobieta, która na wszystko zamykała oczy, umarła. Pakietta nie miała już nikogo ktoby ją kochał i kogoby kochała. Była samą, opuszczoną, wytykaną palcami, wyśmiewaną i na ulicach obryzgiwaną błotem. Wreszcie przyszło i lat dwadzieścia, wiek późny dla miłośnic. Zmarszczki zaczęły się ukazywać na twarzy, a z przybytkiem zmarszczek, ubywało talarów. Przyszła zima ciężka — i głód i zimno dokuczały. Nie mogła pracować, bo przywykła do lekkiego życia, rozleniwiała; cierpiała wiele, bo była zupełnie zniewieściałą. Otóż to dlaczego ksiądz w Reims powiada, że takim kobietom zimniej niż innym.