Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.III.djvu/104

Ta strona została skorygowana.
100
WIKTOR HUGO.

przewoźnika, który za kilka su odwiózł go aż do Cité i wysadził na tym wystającym klinie Miasta, na którym czytelnik widział dumającego poetę Grintoira.
Kołysanie statku i szum wody niejako uśpiły Klaudyusza. Kiedy przewoźnik oddalił się, osłupiały stanął na placu de Grève, patrząc bezmyślnie na rozmaite przedmioty, które były dla niego pewnym rodzajem fantasmagoryi. Często się zdarza, że wielka boleść w podobny sposób oddziaływa na umysł.
Słońce zaszło za wysoką wieżę Nesle. Zmierzch zapadał; niebo i woda w rzece zdawały się białemi. Pomiędzy temi dwiema białościami, lewy brzeg Sekwany, na który spoglądał, przedłużał się w oddaleniu i wyglądał na horyzoncie jak czarna olbrzymia wieża, obciążona domami, których ciemne kontury uwydatniały się na tle nieba i wody. Tu i owdzie okna zaczęły jaśnieć światłem. Tak więc ten ogromny czarny obelisk, samotny pomiędzy niebem a Sekwaną, bardzo szeroką w tem miejscu, szczególne na Klaudyuszu zrobił wrażenie, podobne do tego, jakiegoby doznał człowiek, leżąc nawznak na ziemi u stóp wieży strasburskiej i patrząc, jak jej szczyt niknie w półcieniach wieczornych. Tylko ta w tym razie zachodziła różnica, że Klaudyusz stał, a obelisk leżał; lecz ponieważ rzeka, odbijając w sobie obłoki, przepaścisto przedłużała pod nim powietrzną próżnię, ogromny przylądek zdawał się tak śmiało wystrzelać, jak wieża katedry i wrażenie było to samo. To wrażenie było tem osobliwsze i głębsze, że byłato istotnie wieża, a wieża dwumilowa, coś olbrzymiego i niezmierzonego, prawdziwa wieża Babel. Kominy domów, szczerby murów, da-