Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.III.djvu/107

Ta strona została skorygowana.
103
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

Widział, jak Jan poszedł do okna, znajdującego się w głębi izby, otworzył je, wyjrzał na ulicę i rzekł zamykając:
— Otóż i noc: mieszczanie zapalają światła, a Pan Bóg gwiazdy.
Następnie Jan podszedł do stołu, stłukł butelkę na nim stojącą i zawołał:
— Próżna, niech ją piorun trzaśnie! Izabelo, moja kochanko, gdybyś ty się w beczkę zamieniła, powiedziałbym, że Jowisz ma rozum.
Ten żarcik rozśmieszył dziewczynę, a Jan wyszedł.
Klaudyusz, aby go brat nie poznał, rzucił się twarzą na ziemię. Szczęściem ulica była ciemna, a młody człowiek pijany. Ujrzał przecież coś leżącego na ziemi i mówił:
— Ten widzę dzisiaj wesoło spędził dzień.
Potrącił nogą Klaudyusza.
— Pijany na śmierć! — rzekł — prawdziwa pijawka, odsądzoną od beczki. Łysy, widzę — dodał, nachylając się — staruszek. Fortunate senex!
Później Klaudyusz usłyszał, jak, oddalając się, mówił:
— Jednakże rozum coś znaczy, i mój brat szczęśliwy, że ma rozum i pieniądze.
Teraz alchemik podniósł się i biegł co tchu mu stało do kościoła Panny Maryi, którego ogromne wieże rzucały cień na domy.
Przybywszy na plac de Parvis, zadrżał i nie mógł na gmach wznieść oczu.