Dnie następowały po sobie i spokój powoli wrócił do duszy Esmeraldy. Wielka boleść i wielka radość, jako rzeczy gwałtowne, nie trwają długo. Serce ludzkie w ostatecznościach długo zostawać nie może. Cyganka tyle wycierpiała, że z boleści pozostało jej tylko zdumienie, jakby odrętwienie.
Z bezpieczeństwem nadzieja w nią wstąpiła. Była zdala od społeczeństwa, zdala od życia, lecz miała pewną otuchę wrócenia do nich. Była jak owa umarła, której na wszelki wypadek oddano klucz od grobu.
Czuła jak powoli oddalają się od niej okropne obrazy, wszystkie straszydła; Pierrat Torterue, Jakób Charmolue, a nawet sam czarny mężczyzna nikł z przed jej oczu.
A przytem Febus żył; była tego pewną, bo go na własne widziała oczy. Życie Febusa było dla niej