Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.III.djvu/59

Ta strona została skorygowana.
55
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

— Cyganko, — odezwał się prezydujący — więc wyznałaś wszystkie twoje sprawki i morderstwo Febusa de Châteaupers?
Serce jej się ścisnęło i łkać zaczęła.
— Wszystko, czegoście żądali, — rzekła — ale mię prędzej dobijcie.
— Panie prokuratorze, — rzekł prezydujący — izba jest gotową słuchać twych wniosków.
Pan Charmolue rozwinął kajet i zaczął czytać z afektacyą mowę łacińską, pełną uczonych cytat. Żałujemy, że nie możemy podać czytelnikom w całości tej sławnej mowy. Mówca pocił się nad nią niepoślednio, a wygłaszał ją z coraz większem przejęciem, lecz, kiedy był w najwyższym ferworze, nagle w środku pięknie brzmiącego okresu zatrzymał się i wzrok jego, zazwyczaj łagodny, nawet słodki, zapłonął niebywałym ogniem i stał się groźnym.
— Panowie! — wykrzyknął pofrancusku, bo tego nie było w kajecie. — Szatan tak się wmieszał w tę sprawę, że nawet w czasie sądów z nas urąga. Patrzajcie!
To mówiąc, wskazał kozę, która, siedząc na tylnych nogach, naśladowała ruchy prokuratora. Ten dowód wielkie zrobił wrażenie. Związano kozie rogi i prokurator dalej miał mowę. Była ona bardzo długą i świetną. Oto jej zakończenie: Ideo, Domini, coram stryga demonstrata, crimine patente, intentione criminis existente, in nomine sanctae ecclesiae Nostrae Dominae Parisiensis, quae est in saisina habendi omnimodam altam et bassam justitiam in illa hac intermera-Cttaiviatis insula, tenore praesentium declaramus nos