małemi klitami, w których Dante umieścił szatana, a w których ludzie osadzali skazanego na śmierć. Nędzna istota, pogrzebiona tam, żegnała się ze światłem, powietrzem, życiem, wszelką nadzieją; wychodziła stamtąd tylko na stos, lub szubienicę. Niekiedy gniła tam żywcem, a ludzka sprawiedliwość zwała to zapomnieniem. Nieszczęśliwych oddzielały od ludzi kamienie i strażnicy, a więzienie całe było ogromnym zamkiem, odcinającym od świata.
W jednej z takich ciemnic osadzono Esmeraldę, skazaną na szubienicę.
Opatrzność i ludzie zawiele czynili wysiłku na zdruzgotanie tak słabej istoty.
Została tam zamurowaną, pogrzebioną w ciemnościach. Ktoby ją tam zobaczył, a widział dawniej, zadrżałby. Chłodna jak noc, zimna jak śmierć, bez powietrza, bez głosu stóp ludzkich, bez światła dnia i słońca, obciążona kajdanami, położona na słomie, nie mogła nawet czuć już cierpienia. Febus, słońce, południe, ulice paryskie, tańce z oklaskami; następnie czarny mężczyzna, sztylet, krew, tortury, szubienica — wszystko to przechodziło jej przez myśl, jak straszne widziadła, jak sen męczący. Od chwili, jak tu weszła, nie spała, ani myślała: w więzieniu nie mogła odróżnić snu od życia, dnia od nocy. Wszystko się dla niej zmieszało, zlało w jeden chaos cierpienia. Nie czuła już, nie wiedziała o niczem, nie myślała i nie marzyła. Nigdy chyba istota żyjąca tak prędko w nicość nie przeszła.
Skulona, zlodowaciała, zaledwie dwa, albo trzy razy usłyszała łoskot otwierających się drzwi nad sobą, przez które wrzucano jej chleb czarny i suchy.
Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.III.djvu/63
Ta strona została skorygowana.
59
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.