ale popieść drugą ręką, nagrodź jednem spojrzeniem. Dziewico, ulituj, ulituj się nademną!
Ona słuchała i patrzyła. Kiedy osłabiony i zadyszany umilkł, powtórzyła słabym głosem:
— O mój Febusie!
Nędzarz podczołgał się do niej na kolanach.
— Zaklinam cię, — zawołał — nie odpychaj mię od siebie. O! ja cię kocham! jestem nieszczęśliwy, godny politowania. Kiedy wymawiasz to nienawistne mi imię, zdaje mi się, że zębami szarpiesz muskuły mego serca. Ulituj się! jeżeli jesteś z piekła, ja tam z tobą pójdę. Wszak wszystko dlatego uczyniłem, aby być z tobą. Piekło będzie dla mnie rajem, twój widok największem szczęściem. O! powiedz, że mię nie nienawidzisz chociaż. O! gdybyś chciała, bylibyśmy bardzo szczęśliwi! Ucieklibyśmy. Jeżeli chcesz, pójdziemy, zaprowadzę cię, gdzie jest więcej słońca, czystsze powietrze i więcej drzew. Będę cię kochał, duszę moją w ciebie przeleję, i w żarze miłości nieugaszone nasze pragnienia koić będziemy.
Ona przerwała mu głośnym, okropnym śmiechem.
— Patrzaj pan! krew masz na palcach.
Mężczyzna osłupiał i oczy utkwił w swe ręce.
— Tak! — rzekł łagodnie — śmiej się ze mnie, lżyj mię, depcz po mnie, ale pójdź ze mną! Śpieszmy się! Wszak wiesz, że jutro niedalekie i szubienica na placu de Grève zawsze gotowa. Ach! jak to okropne widzieć cię w tym ponurym grobowcu! Zmiłuj się, zmiłuj! Nigdy dotąd nie wiedziałem, jak silnie cię ko-
Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.III.djvu/74
Ta strona została skorygowana.
70
WIKTOR HUGO.