Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.III.djvu/78

Ta strona została skorygowana.
74
WIKTOR HUGO.

Lecz kiedy dziecię zginie, tysiące śmiejących się obrazów tyleż wywołuje bolesnych wspomnień. Mały haftowany trzewiczek jest narzędziem cierpienia, które ustawicznie nurtuje serce matki.
Pewnego ranka, kiedy słońce majowe wzniosło się na czystym błękicie, jakiego Garofolo używał na tło do swoich obrazów, przedstawiających zdjęcie z krzyża, pustelnica z Tour-Roland posłyszała turkot wozów, tętent koni i szczęk żelaztwa na placu de Grève. Mało na to zwracała uwagi; włosami obwinęła uszy, aby mniej słyszeć i, ukląkłszy, zaczęła się wpatrywać w przedmiot, który od piętnastu lat czciła. Mały trzewiczek, o którymeśmy mówili, był dla niej całym światem; jej myśli w nim były zamknięte i z niego dopiero z jej śmiercią miały się wyzwolić. Ile posłała ku niebu gorzkich wyrzekań, bolesnych skarg, łkań i płaczu, patrząc na to haftowane cacko, tylko mury jej celi wiedzą. Nigdy nie wylano więcej łez rozpaczliwych na przedmiot tak drobiazgowy. Tego poranku zdawało, się, że boleść jej jest jeszcze gwałtowniejszą, niż zwykle, i z ulicy nawet słychać było żałosne jej wyrzekania i płacz, rozdzierający serce.
— O! moja córko, — mówiła — moja córko, moje biedne dziecię, już cię więcej nie ujrzę! a przecież zdaje mi się, że cię dopiero wczoraj utraciłam. Mój Boże, kiedyś miał tak prędko mi ją odebrać, na co mi ją dawałeś. Ty wiesz, o Boże, że dziecię matce najmilsze i że to jedyna jej na świecie pociecha i, kiedy je utraci, nie dba więcej o życie. Ach! ja nieszczęsna, nacóżem wychodziła dnia tego! O! Panie, Panie, chyba, że nigdy nie widziałeś, kiedym ją ogrzewała na mojem ło-