Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.III.djvu/98

Ta strona została skorygowana.
94
WIKTOR HUGO.

każdą nadzwyczajność, szukał go oczyma pod cieniem nawy i żałował, że tak znikł prędko. Nagle ujrzano go na jednej z galeryi królów francuskich; przebiegał ją jak szalony, niosąc swą zdobycz w rękach i krzycząc:
— Schronienie! opieka! swoboda!
Tłum znowu zagrzmiał oklaskami. Przebiegłszy galeryę, znowu znikł we wnętrzu kościoła. Po chwili ukazał się na innej, wyższej galeryi, niosąc cygankę i wołając ciągle: „Schronienie“. Nakoniec po raz trzeci ukazał się na wieży i zdawał się z dumą ukazywać ocalony przez siebie skarb, wołając potrzykroć donośnym głosem:
— Schronienie! schronienie! schronienie!
— Brawo! Niech żyje! — zawołał lud, a jego okrzyk rozległ się i na drugim brzegu rzeki, na placu de Grève, gdzie zdumiał tłumy i pustelnicę, osłupiałym wzrokiem w szubienicę wpatrzoną.