Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.IV.djvu/129

Ta strona została skorygowana.
129
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

i omdlała; kat, któremu łzy wielkiemi kroplami spadały na ofiarę, próbował ją unieść. Żołnierze chcieli oderwać od niej matkę, lecz trudno ją było oddzielić, tak silnym węzłem swych ramion oplotła swą córkę, i dlatego dziewczynę razem z matką z celi wyciągnięto. Pustelnica miała również zwarte powieki. Słońce wzeszło w tej chwili i było na placu wiele ludzi, którzy patrzyli na to smutne widowisko w milczeniu, ze zdumieniem i grozą. Tristan miał zwyczaj odpędzać lud od egzekucyi.
W oknach nie było widzów. Tylko na szczycie jednej z wież Panny Maryi widać było dwóch mężczyzn.
Kat zatrzymał się przed szubienicą i na śliczną szyję Esmeraldy założył powróz. Nieszczęśliwe dziewczę uczuło dotknięcie konopi; podniosła powieki i ujrzała szubienicę nad sobą. Wstrząsnęła się i zawołała głosem mocnym, rozdzierającym:
— Nie, nie, nie chcę!
Matka, której głowa była ukryta w fałdach sukni Esmeraldy, nie wyrzekła ani słowa, drżała okropnie, kurcze przebiegały po całem jej ciele i okrywała swe dziecię tysiącznemi pocałunkami. Kat silnie oderwał jej ręce, wziął dziewczę szybko na ramiona i stanął na stopniach szubienicy.
W tej chwili matka, leżąca na bruku, szeroko rozwarła oczy. Cicho, bez żadnego okrzyku, zerwała się, wyprostowała, ze strasznym wyrazem twarzy, jak ptak drapieżny, rzuciła się na kata i ukąsiła go w rękę. Oprawca zawył z bólu. Zaledwie zdołano skrwa-