Zapewne nie zapomnieli czytelnicy, że Quasimodo, nim spostrzegł z wieży truandów, widział światło w stronie bramy św. Antoniego. Gmach, gdzie jaśniało to światło, to Bastylia; okno, przez które się przeciskało, to pokój Ludwika XI.
Ludwik XI był w Paryżu od dwóch dni; nazajutrz zaś miał odjechać do cytadeli Montilzles-Tours. Rzadko odwiedzał Paryż, bo zamało w nim było dla niego szubienic, oprawców, i nie miał łuczników szkockich.
Tego dnia przeniósł się na nocleg do Bastylii. Wielki pokój w Luwrze, z wielkim kominem, ozdobionym dwunastu sztucznemi bestyami i trzynastu prorokami, z wielkiem łóżkiem wspaniałem, wcale mu się na dzisiaj nie podobał. Ten skromny monarcha wolał pokoik ze skromnem łóżeczkiem w Bastylii; przytem Bastylia była bardziej obronną.
Pokoik ten, który król sobie urządził w sławnem więzieniu stanu, był dość obszernym i zajmował naj-