Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.IV.djvu/74

Ta strona została skorygowana.
74
WIKTOR HUGO.

że jedyną deską zbawienia mogło być chyba coś nader wzniosłego i szczytnego; rzucił się wtedy do stóp Ludwika XI, wołając z rozpaczliwą mimiką i gestykulacyą:
— Najjaśniejszy Panie! Wasza Królewska Mość raczy ku mnie łaskawie nakłonić ucha. Najjaśniejszy Panie! nie uderzaj gromami w rzecz tak lichą. Pioruny Boga żywego nie mierzą do główek kapusty. Najjaśniejszy Panie, jesteś wielkim monarchą, potężnym monarchą, miejże litość nad biednym poczciwym człekiem, któremuby trudniej bunt wzniecić, niźli skrzesać iskrę z bryłki lodu! Najmiłościwszy królu! wspaniałomyślność jest cnotą lwią i królewską. Niestety, srogość nie uspakaja, jątrzy owszem umysły; silne podmuchy mrozu nie zachęcą przechodnia do zrzucenia kapoty, gdy tymczasem słońce promieniami swemi, nadpływającemi zwolna, tak go rozgrzeje, że ostatnią ci zdejmie koszulę. Słońcem jesteś, Najjaśniejszy Panie! Oświadczam i klnę się Waszej Królewskiej Mości, Panie mój najdobrotliwszy, jako nie jestem wcale towarzyszem łajdackiej chorągwi, ni złodziejem, ni hałaburdą. Bunt i rozbój nie idą za rydwanem Apollina. Nie mnie to się mieszać do chmur owych, skąd rebelie hałaśliwie tryskają. Jestem najwierniejszym i najpokorniejszym poddanym Waszej Królewskiej Mości. Baczność, jaką ma mąż na cześć swej żony, — wdzięczność, jaką płaci syn ojcu za miłość, baczność tę, wdzięczność tę i miłość chować winien poddany każdy w swem sercu dla sławy i pomyślności swojego króla i pana; dobro i powodzenie jego domu dniem i nocą mieć na oku i sercu, jego jest obowiązkiem. Wszelka inna na-