Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/136

Ta strona została uwierzytelniona.

lerach potępił społeczeństwo i uczuł, że stał się złym; potępił Opatrzność i uczuł, ze stał się bezbożnym.
Tu mimowolnie nastręcza się uwaga.
Czy przyroda człowieka przeistacza się z gruntu, zupełnie? Czy człowiek, stworzony przez Boga dobrym, może się stać złym przez człowieka? Czy losy całkowicie mogą przemienić duszę i uczynić złą, gdy same są złemi? Czy serce może się stać szpetnem i dostać nieuleczonych chorób i brzydoty pod naciskiem ogromu nieszczęścia, jak kolumna pacierzowa pod zbyt niskiem sklepieniem? Nie masz w każdej duszy ludzkiej, nie było szczególniej w duszy Jana Valjeana, pierwotnej iskierki, boskiego żywiołu, nie ulegającego zepsuciu na tym, nieśmiertelnego na tamtym świecie, który dobro może rozwinąć, rozżarzyć, rozjaśnić, świetnie rozpromienić, tak, iżby złe nigdy go nie zgasiło?
Kwestje ważne i ciemne; na ostatnią z nich każdy fizjolog prawdopodobnie i bez wahania odpowiedziałby nie, gdyby ujrzał Jana Valjeana jak w Tulonie, w chwilach wypoczynku, w chwilach zadumy, z założonemi na krzyż rękoma, z końcem kajdan zatkniętym w kieszeni, aby się nie ciągnął po ziemi, siedział na belce jakiej windy; ten galernik nieruchomy, ponury, milczący, zamyślony, wyrzutek prawa, co patrzył na człowieka gniewnie, potępieniec cywilizacji, co patrzył na niebiosa surowo.
Zaiste, nie myślimy tego ukrywać: baczny fizjolog dostrzegłby w nim nieuleczoną nędzę; możeby żałował tego pacjenta praw, ale nie zechciał, nie próbował, by go wyleczyć nawet; odwróciłby wzrok od ciemnych jaskiń tej duszy i jak Dante z bramy piekieł, starłby z tej duszy słowo, które przecież palec Boży napisał na czole każdego człowieka: Nadzieja!
Czy z tego stanu swej duszy, który próbowaliśmy rozpoznać, Jan Valjean zdawał sobie tak dokładnie i jasno sprawę, jakeśmy się starali przedstawić