Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/237

Ta strona została uwierzytelniona.





II.
Madeleine.

Człowiek ten miał lat około pięćdziesięciu, był zawsze zatrudniony, był dobry. Tyle tylko o nim można było powiedzieć.
Dzięki szybkiemu rozwojowi przemysłu, który tak zdumiewająco przekształcił. M. — nad M. — stało się ogniskiem ważnego handlu. Hiszpanja, zużywająca wiele czarnych gagatków, corocznie zakupywała je za znaczne summy. W tej gałęzi handlu miasteczko M. — nad M. — prawie współzawodniczyło z Londynem i Berlinem. Ojciec Madeleine już w drugim roku tyle na nim zyskał, że zbudować mógł wielką fabrykę z dwoma warsztatami: jednym dla mężczyzn, drugim dla kobiet. Ktokolwiek był głodnym, udawał się do niego, i był pewnym, że znajdzie zajęcie i chleb. Ojciec Madeleine żądał od mężczyzn ochoty do pracy, od kobiet czystości obyczajów, od wszystkich — uczciwości. Podzielił warsztaty, żeby kobiety i dziewczęta odłączone od mężczyzn, łatwiej cnotliwemi pozostać mogły. Na tym punkcie był nieugiętym, nieubłaganym prawie. Surowość tem bardziej uzasadniona, że M. — nad M. — było miastem garnizonowem, ztąd częste sposobności do zepsucia. Zresztą przybycie jego było dobrodziejstwem, pobyt — opatrznością. Nim tu osiadł ojciec Madeleine, ubóstw o było ogólne; teraz wszystko tchnęło zdrowem