Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/272

Ta strona została uwierzytelniona.

rabiali sceny,“ nie dając chwili spoczynku. Spotykała ich na ulicy, spotykała na schodach. Po całych nocach płakała i rozmyślała. Oczy jej się lśniły gorączkowo, czuła nieustanny ból w lewej łopatce. Kaszel ją męczył. Z całej duszy nienawidziła ojca Madeleine, lecz się nie skarżyła. Szyła siedmnaście godzin dziennie; ale pewien przedsiębiorca robót więziennych, któremu aresztanci szyli za bezcen, wpłynął na obniżenie ceny pracy tak, iż wolne robotnice mogły zarobić tylko dziewięć su dziennie! Wierzyciele stali się niemiłosierniejsi niż kiedykolwiek. Tandeciarz, który odebrał wszystkie meble, mówił jej nieustannie: „Kiedy mi zapłacisz hultajko?“ Boże drogi, czego od niej chciano! Ścigano ją jak dzikiego zwierza, czuła też rozwijające się w sobie zwierzęce instynkta. W owym właśnie czasie pisał Thenardier, że doprawdy za wiele okazywał dobroci, że musi mu przysłać sto franków natychmiast, bo inaczej wyrzuci za drzwi Cozettę, przychodzącą do zdrowia po ciężkiej słabości: że wypędzi ją na mróz, na gościniec, niech się z nią stanie co chce; niech zdycha. — Sto franków, pomyślała Fantina. Ale czyż podobieńswem jest zarobić sto su dziennie?
— Ha! — zawołała — sprzedajmy resztę.
I nieszczęsna została nierządnicą.