Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/31

Ta strona została uwierzytelniona.

rzeczy wyrażać najpospolitszem narzeczem. Znając wszystkie języki, przenikał do dusz wszystkich.
Zresztą jednaki był dla bogaczów i ubogich, dla ludzi światowych i prostaczków.
Nie potępiał niczego pośpiesznie, bez uwzględnienia okoliczności. Mawiał: trzeba zobaczyć, którędy błąd się wcisnął.
Sam będąc, jak z uśmiechem tytułował się, ex-grzesznikiem, zbyteczną surowością dla drugich się nie odznaczał, i, choć marszczyli się srodze świętoszki, głośno wyznawał zasady, które dadzą się streścić w tych słowach:
„Człowiek ma na sobie ciało, które jest zarazem jego ciężarem i pokusą. Ciągnie je, ale mu i ustępuje.
„Musi nad niem czuwać, powściągać je, trzymać na wodzy, i nie być mu posłusznym, chyba w ostateczności. Może i w posłuszeństwie tem być błąd, ale taki grzech jest powszedni. Jest to upadek, ale upadek na kolana, dokonać się mogący modlitwą.
„Być świętym, rzecz wyjątkowa; być sprawiedliwym, prawidło: Błądźcie, upadajcie, grzeszcie, lecz bądźcie sprawiedliwymi.
„Jaknajmniej grzechu, to prawo człowieka. Żadnego zgoła grzechu, to marzenie anioła. Cokolwiek jest ziemskiego, podlega grzechowi. Grzech jest ciążeniem ku ziemi“.
Zdarzało się, że wszyscy na coś krzyczeli głośno i oburzali się prędko: — Oh! oh! — mawiał wtedy z uśmiechem — widać że to nielada grzech, którego się wszyscy dopuszczają. Patrzajcie, jak przestraszone obłudy zawczasu protestują, żeby się zasłonić od podejrzeń!
Był pobłażający dla kobiet i ubogich, na których cięży brzemię społeczeństwa ludzkiego. Mówił: — Błędy kobiet, dzieci, sług, słabych, biednych, prostaczków i ciemnych, są błędami mężów, ojców, panów, możnych bogaczów i uczonych.