Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/336

Ta strona została uwierzytelniona.

Był jednak ktoś, ale ten ktoś nie należał do istot, które ogląda ludzkie oko.
Postawił świeczniki na kominku.
I znowu rozpoczął przechadzkę jednostajną, posępną, która zakłócała marzenie i rozbudzała uśpionego w nim człowieka.
Przechadzka sprawiała mu ulgę i współcześnie odurzała. Niekiedy się zdaje, że umyślnie w ruchu, zmieniając miejsce, szukamy rady u wszystkiego, co napotkać możemy. Po kilku chwilach nie wiedział już, na czem zatrzymały się jego myśli.
Z równem przerażeniem uciekał teraz od dwóch postanowień, które powziął kolejno. Słuchał natchnienia dwóch myśli i obydwie zdawały się doradzać zgubę. — Co za fatalność! jaki dziwny zbieg okoliczności ów Champmathieu brany za niego! Gubił go ten właśnie wypadek, który Opatrzność zdawała się zsyłać umyślnie dla jego ocalenia.
Chwilami ośmielał się zajrzeć w przyszłość. Wielki Boże! denuncjować się, oddać w ręce sprawiedliwości! Z niewymowną rozpaczą patrzył na wszystko, co mu przyjdzie opuścić i do czego wypadnie powrócić. Więc należy pożegnać się na wieki z życiem spokojnem, uczciwem, czystem, promiennem, z szacunkiem u wszystkich, z poważaniem, ze swobodą. Nie pójdzie już przechadzać się w pole, nie usłyszy śpiewu ptasząt w miesiącach wiosennych, nie będzie dawał jałmużny drobnym dziatkom! Nie uczuje słodyczy zwróconych ku sobie spojrzeń miłości i wdzięczności pełnych! Opuści dom, który sam postawił, opuści ten pokoik! W tej chwili wszystko wydawało mu się miłem, powabnem. Nie będzie czytał w księgach, nie będzie pisał na stoliku z białego drzewa! Stara odźwierna, jedyna jego służąca, nie przyniesie mu rano kawy. Wielki Boże! Zamiast tego, czeka go wieża, obroża na szyję, kaftan czerwony, łańcuch u nogi, utrudzenie, więzienie, posłanie z desek, wszystkie okropności już znane! W jego wieku, po tylu przygodach!