Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/412

Ta strona została uwierzytelniona.





IV.
Władza odzyskuje swoje prawa.

Fantina nie widziała Javerta od dnia, w którym p. Madeleine wyrwał ją ze szponów tego człowieka. Chorobliwa jej myśl nie zdawała sobie sprawy z niczego, ale nie wątpiła, że po nią przychodził. Nie mogąc znieść widoku tej strasznej postaci, czuła, że zamiera; ukryła twarz w dłoniach i zawołała boleśnie:
— Ocal mię, panie Madeleine.
Jan Valjean — odtąd inaczej go nazywać nie będziemy — powstał i rzekł do Fantiny łagodnie i spokojnie:
— Nie obawiaj się niczego. Nie po ciebie on przychodzi.
Potem obrócił się do Javerta i dodał:
— Wiem, po co pan przychodzisz.
Javert odpowiedział:
— No, żywo!
Słowa te wyrzekł jakimś akcentem dzikiego zwierza, wściekłym; był to ryk — nie głos ludzki.
Nie postąpił sobie według zwyczaju; nie wyłuszczył powodu przyjścia, nie wspomniał o rozkazie aresztowania. Dla niego Jan Valjean był wojownikiem tajemniczym i nieujętym, atletą piekielnym, z którym pasował się od lat pięciu, nie mogąc go powalić. To aresztowanie nie było początkiem, lecz końcem. Powiedział więc tylko: No, żywo!