Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/161

Ta strona została uwierzytelniona.

życzyć dobrej nocy, bo to wydawało mu się zbyteczną, poufałością względem człowieka, którego postanowił obedrzeć po królewsku nazajutrz rano.
Oberżysta odszedł do swego pokoju. Żona leżała już w łóżku, ale jeszcze nie spała. Gdy usłyszała wchodzącego męża, obróciła się ku niemu i rzekła:
— Wiesz że jutro wypędzę precz Cozettę.
Thenardier odpowiedział zimno:
— O, jaka z ciebie gorączka!
Nie mówili więcej i po kilku chwilach świeca zgasła.
Podróżny złożył w kącie kij i zawiniątko. Gdy wyszedł gospodarz, usiadł na krześle i jakiś czas siedział zamyślony. Później zdjął trzewiki, wziął jednę świecę, drugą zgasił, popchnął drzwi i wyszedł z pokoju patrząc dokoła jakby czego szukał. Przeszedł korytarz i stanął przy schodach. Tu usłyszał szmer łagodny niby odeech dziecięcia. Idąc w kierunku tego szmeru doszedł do trójkątnej skrytki pod schodami, niczem nie osłonionej. Między staremi koszami i szczątkami naczyń rozbitych, w kurzu i pajęczynie było łóżko, jeśli można nazwać łóżkiem dziurawy siennik i kołdrę podartą, bez prześcieradła, leżące na podłodze. Na tem łóżku spała Cozetta.
Człowiek zbliżył się i patrzył na nią.
Cozetta spała mocno, cała ubrana. Nie rozbierała się w zimie, żeby mniej czuć zimna.
Trzymała w objęciach swoich lalkę, której wielkie otwarte oczy błyszczały w ciemności. Czasami głęboko wzdychała, jakby się miała obudzić i konwulsyjnie prawie przyciskała lalkę. Przy łóżku leżał tyk- jeden trzewik.
Otwarte drzwi przy schodach prowadziły do dość obszernego ciemnego pokoju. Nieznajomy tam wszedł. W głębi przez drzwi szklane można było widzieć dwa bielutkie łóżeczka stojące przy sobie. Spały w nich Anzelma i Eponina. Za łóżkami kryła się napół ko-