Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/184

Ta strona została uwierzytelniona.

szkaradny budynek w gruzach, na którym stał napis wielkiemi literami: Niewolno przylepiać ogłoszeń, — śmiały ten przechodzień stanąłby na rogu ulicy Vignes-Saint-Marcel, w miejscu mało znanem. Tu przy fabryce, między dwoma murami ogrodu, stała w owym czasie kletka, która z pierwszego rzutu oka zdawała się małą jak chałupa, a w istocie była wielką jak kościół katedralny. Od ulicy widziano tylko jedną jej wystającą ścianę muru, i dlatego zdawała się tak szczupłą. Prawie cały dom był ukryty. Widać było tylko drzwi i jedno okno.
Kletka ta miała tylko jedno piętro.
Przypatrując się jej uderzał najprzód ten szczegół, że drzwi mogły być tylko drzwiami jakiej kletki, kiedy przeciwnie okno, gdyby było wyrobione z ciosowego kamienia, nie zaś ze zwyczajnego, mogłoby pałac ozdobić.
Drzwi składały się z kilku spróchniałych desek poprostu spojonych poprzeczną belką, niby klocem źle ociosanym. Prowadziły wprost na spadziste schody, o wysokich stopniach, zawalanych błotem, gliną i kurzem, równie jak do drzwi szorokich: otworzywszy drzwi widziałeś z ulicy te schody sterczące jak drabina i ginące w cieniu między dwiema ścianami. Szczyt niezgrabnego otworu, który te drzwi zajmowały, zatkany był wązką deską, z wyciętą pośrodku trójkątną dziurą, która była zarazem okienkiem i lufcikiem, gdy drzwi zostały zamknięte. Wewnątrz drzwi gruby pędzel malarza namazał atramentem liczbę 52, a nad lufcikiem tenże pędzel wymalował numer 50, tak iż byłeś w niepewności gdzie się znajdujesz? Drzwi mówiły: pod numerem 50, a wnętrze ich odpowiadało: fałsz, jesteś pod numerem 52. Jakieś szmaty barwy kurzu, wisiały niby draperje przy trójkątnym lufciku.
Okno szerokie, dostatecznie wzniesione, miało żaluzje i ramy z wielkiemi szybami; tylko, że na wiel-