Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/192

Ta strona została uwierzytelniona.





III.
Dwa nieszczęścia złączone z sobą tworzą szczęście.

Nazajutrz o świcie Jan Valjean był jeszcze przy łóżku Cozetty. Stał nieruchomy i patrzał czekając aż się obudzi.
Jakieś nowe uczucie napełniało jego duszę.
Jan Valjean nigdy nie kochał. Od lat dwudziestu pięciu był sam jeden na świecie. Nie znał uczuć ojca, kochanka, męża, przyjaciela. Na galerach był złym, ponurym, ciemnym, czystym, dzikim. Serce starego galernika pełne było dziwactwa. Po siostrze i jej dzieciach zostały mu dalekie i blade wspomnienia, które w końcu rozwiały się zupełnie. Robił co mógł żeby je odszukać, ale nie znalazłszy zapomniał o nich. Taką jest natura człowieka. Inne tkliwe uczucia młodości jeśli ich kiedy doznał, wpadły jak w przepaść.
Gdy zobaczył Cozettę, gdy ją zabrał i oswobodził, uczuł w sobie poruszające się wnętrzności. Cokolwiek było w nim serdecznego i namiętnego rozbudziło się nagle i skierowało na to dziecię. Podchodził do łóżka, na którem spała i drżał z radości; czuł dziwne zachcenia jak matka, nie pojmując co to znaczyło; rzecz to bowiem bardzo ciemna i miła zarazem — ten wielki i dziwny ruch serca zaczynającego kochać.