Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/202

Ta strona została uwierzytelniona.

ruszył, zatrzymując oddech. Po długim przeciągu czasu, nic już nie słysząc, podniósł oczy ku drzwiom swego pokoju i zobaczył światło przez dziurkę od klucza. Światło było jak złowroga gwiazda w ciemnościach drzwi i ściany. Widocznie ktoś stał ze świecą w ręku i podsłuchiwał.
Upłynęło kilka minut, światło się oddaliło. Ale nie usłyszał już stąpania, z czego wniósł, że podsłuchujący pod drzwiami zdjął trzewiki.
Jan Valjean rzucił się w ubraniu na łóżko i całą noc nie mógł zmrużyć oka.
Nad ranem zdrzemnął się ze znużenia, ale go rozbudził zgrzyt zawiasy jakichś drzwi otwierających się w głębi korytarza, potem usłyszał to samo stąpanie człowieka, który wczoraj wszedł na schody. Rzucił się na ziemię i przyłożył oko do dość dużej dziurki od klucza, spodziewając się, że zobaczy ktosia, co wszedł nocą do kletki i podsłuchiwał pod jego drzwiami. W istocie przechodził jakiś mężczyzna, lecz tym razem nie zatrzymywał się przed pokojem Jana Valjean. Na korytarzu zbyt było jeszcze ciemno, by rozpoznać rysy jego twarzy, ale gdy człowiek doszedł do schodów, padł na niego promień światła z zewnątrz i Jan Valjean zobaczył go doskonale z tyłu. Człowiek był wysokiego wzrostu, odziany w długi surdut, miał pałkę pod pachą. Była to straszna postać Javerta.
Jan Valjean mógłby go jeszcze zobaczyć z okna od bulwaru, ale trzeba je było otworzyć, a nie śmiał.
Oczywiście człowiek ten wszedł z kluczem, jakby do siebie. Kto mu go dał? co to mogło znaczyć?
O siódmej rano gdy stara weszła, by uporządkować w izbie, Jan Valjean rzucił na nią wzrok badawczy, ale nie pytał. Baba miała minę zwyczajną.
Zamiatając izbę, rzekła:
— Zapewne pan słyszał jak ktoś wchodził tej nocy?
W tej porze, na bulwarze, ósma wieczór to noc najgłębsza.