Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/257

Ta strona została uwierzytelniona.

i powiesz: to taka bagatela! Ale skręć je razem, a wydadzą się potwornie silnemi; to Attylla wahający się między Marcjanem na Wschodzie i Walentynianem na Zachodzie, to Hannibal opóźniający się w Kapui, to Danton zasypiający w Arcis sur Aube.
Jakkolwiekbądź, w tejże chwili gdy spostrzegł, że mu się wymknął Jan Valjean, Javert nie stracił głowy. Pewny, że zbiegły galernik nie może być daleko, rozstawił czaty, urządził pułapki i zasadzki, i całą noc obiegał dzielnicę. Zaraz z początku spostrzegł nieład latarni, której sznur był ucięty. Szacowna wskazówka, która jednak omyliła go do tyla, że wszystkie poszukiwania skierował ku zamkniętej ulicy Genrot. W tej niecałej ulicy są dość niskie mury od ogrodów sąsiadujących z rozległemi ugorami. Widocznie Jan Valjean uciekł tędy. To prawda, że gdyby nieco wcześniej wszedł w kąt ulicy niecałej Genrot, prawdopodobnie takby uczynił i byłby zgubiony. Javert przepatrzył ogrody i pola jakby szukał igły.
O świcie zostawił dwóch rozumnych pachołków na straży i wrócił do prefektury policji zawstydzony jak policjant, którego schwytał złodziej.